Kiedy nas zwali z nóg
Zawieja oblodzonych słów,
A każde pęknie w ustach,
Tak jak pęka lód.
Gdy nasze nogi do podłogi
Przymarzną śliskim soplem drogi
I gdy lodowcem spłynie z nas
Zmarznięta łza.
I gdy oceanem spłynie
Lodowiec łez po zimie.
Powodzią wzruszeń zmyje z nas
Stracony czas.
Staniemy znów na własne nogi
Te odklejone od podłogi
Gdzieniegdzie będzie swędzieć sól
I ból.
Sól łez, co roztopione płyną,
Żal, że się jest tym, kim się było,
Ból, bo bez bólu nie ma szans
Na sól, na żal.
Kiedy nas zwali z nóg
Zawieja oblodzonych słów,
A każde pęknie w ustach,
Tak jak pęka lód.