Słońce coraz niżej – jesień,
Plecy dachów liże, niesie kwiatów kosz.
Słoneczniki mają nisko łby
W cieniu ich ty i ja, ja i ty.
Bo cóż poradzimy na to, że przemija lato,
Jak ostatni spadający liść.
I jak refrenu słowa plącze się po głowach
Srebrna nić, babiego lata nić.
Już niedługo zrzedną sady,
Trudno nie ma na to rady.
Przygotować trzeba ostry nóż,
Pełen stół jabłek ciąć pół na pół
Po ścierniskach kraczą wrony,
W słojach drzemią korniszony.
Grzyby też powyciągał z ziemi ciepły deszcz.
Słychać śpiew, ognisk swąd, właśnie stąd.
Słychać śpiew, ognisk swąd, właśnie stąd.
Bo cóż poradzimy na to, że przemija lato,
Jak ostatni spadający liść.
I jak refrenu słowa plącze się po głowach
Srebrna nić, babiego lata nić.