Złośliwej mowy deszcz ulice znów zalewa
I wiatr ponurych spojrzeń zmiata dobry dzień
Chwytam w usta optymizm i zaczynam śpiewać
Przez framugę melodii wnoszę radość w sień
W powietrzu kreślę uśmiech z rozbawionych słów
Na pięciolinii szukam roztańczonych nut
Smutki odziewam w dźwięki
pogodnej piosenki
Struną szczęścia przecinam codzienności trud
Znów podmuch nieufności w myślach zakołysał
Znów ogień krzywych życzeń trawi wiarę w cud
Chwytam pióro nadziei i zaczynam pisać
Na ramionach poezji niosę szczęścia łut
W powietrzu kreślę uśmiech z rozbawionych słów
W meandrach wiersza szukam roztańczonych nut
Smutki skrywam w finezji
pogodnej poezji
W wersy szczęścia przemieniam codzienności trud