Szósta pięć, świta już, budzi mnie zaspany blues.
Przystaje na krawędzi dnia, w uszach gra, w duszy gra, w sercu gra.
Muzyka moich poranków, dźwięcznych budzików, odlatujących snów
i gwiazd - przelotnych kochanków, w objęcia nocy odchodzących znów.
Włączam prąd, w kuchni gaz, ziewa czajnik, filiżanka, moja twarz.
Kawy łyk, w głowie luz, radio gra, radio gra, w radiu blues.
Muzyka moich poranków, dźwięcznych budzików, odlatujących snów
i gwiazd - przelotnych kochanków, w objęcia nocy odchodzących znów.
Z okna blask, z kranu deszcz, mokną włosy, mokną dłonie, szyja też.
W lustrze ja, za mną tuż, zaspany blues, zaspany blues, zaspany blues.
Muzyka moich poranków, dźwięcznych budzików, odlatujących snów
i gwiazd - przelotnych kochanków, w objęcia nocy odchodzących znów.